Marienburg.pl Strona Główna Marienburg.pl
Nasze Miasto, Nasza Pasja...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 

Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce dotyczącej "cookies"

Chronimy Twoją prywatność
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w temacie o RODO


Poprzedni temat «» Następny temat
Zjawiska niesamowite w Malborku i okolicach
Autor Wiadomość
alix
[Usunięty]

Wysłany: Wto 23 Paź, 2007 20:13   Zjawiska niesamowite w Malborku i okolicach

Szukam informacji na temat zjawisk niesamowitych, ktore miały lub mają miejsce w Malborku i okolicach, nawet tych dalszych. Konkretnie chodzi mi o rzeczy typu duchy, zjawy, UFO,"dziwne" postaci, odgłosy etc.
Nie interesuja mnie żadne legendy literackie, tylko historie, ktore się komuś przydarzyły, które ludzie sobie sami opowiadają. Mogą być mniej lub bardziej wymyślone, ale funkcjonujące w tradycji ustnej.
Zna ktoś coś takiego?
 
 
StormChaser 
Administrator
Łowca...



Pomógł: 25 razy
Wysłany: Wto 23 Paź, 2007 20:17   

Pająk zna ... :mrgreen:
_________________
"Cmentarze można zburzyć, pamięci zniszczyć nie sposób”

 
 
duśka 
Administrator



Pomogła: 3 razy
Wysłany: Wto 23 Paź, 2007 20:20   

ein: http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?p=9397#9397
zwei: http://www.marienburg.pl/viewtopic.php?p=3879#3879

Na forum więcej o UFO i duszkach nie ma 8-)
 
 
alix
[Usunięty]

Wysłany: Wto 23 Paź, 2007 20:29   Rewelacje Pająka to bzdury!

Pan Pająk sam chyba wymyśla te historie o bazie UFO pod zamkiem i chyba sam w to nie wierzy... Ciekawe, że dał się na to nabrać sam Leszek Matela, ktory wysmażyl na ten temat całkiem poważny artykuł w "Nieznanym Świecie'.
Mnie jednak chodzi o prawdziwe zdarzenia, któe ktoś przeżył; takie np jak opowiada się o tym "dziwnym" domu w Świerkach. Niemożliwe, żeby w takim mieście pełnym starych domów, żaden nie był "nawiedzony"! Moze komuś coś babcia albo starsza sąsiadka opowiadała?
 
 
StormChaser 
Administrator
Łowca...



Pomógł: 25 razy
Wysłany: Wto 23 Paź, 2007 20:36   

Kiedyś głośno było o "magnetycznej dziewczynce" z ul. Westerplatte...
_________________
"Cmentarze można zburzyć, pamięci zniszczyć nie sposób”

 
 
duśka 
Administrator



Pomogła: 3 razy
Wysłany: Wto 23 Paź, 2007 21:02   

Konkretniej o wystąpieniu zjawiska telekinezy.

Cytat:

Noc cudów
W lutym w jednym z mieszkań w Malborku działy się bardzo dziwne rzeczy. Nie wiadomo dlaczego zaczęły się przemieszczać i latać różne przedmioty. Świadkami zjawiska było osiem osób, w tym czterech policjantów. Czy był to przypadek psychokinezy, czyli przemieszczania przedmiotów siłą woli? Czy też, jak twierdzą niektórzy mieszkańcy kamienicy - ingerencja duchów? Wiadomo tylko, że dziwne rzeczy działy się jedynie wtedy, kiedy w mieszkaniu przebywała 12-letnia wnuczka właścicielki, Weronika.

Dom przy ul. Obrońców Westerplatte to stara, przedwojenna kamienica. Kręte, szerokie, drewniane schody wiodą do drzwi na pierwszym piętrze. Pod stopami trzeszczą stare stopnie.
- No, latało, latało - mówi niechętnie starsza kobieta, Helena B., która jest już zmęczona całą tą sprawą. - W sumie to kilka godzin te cuda się działy. Zaczęło się w kuchni, a potem już po całym mieszkaniu wszystko latało. Co ja będę mówiła, zdrowia już nie mam - staruszka macha ręką.
Do rozmowy wtrąca się sąsiadka, Sabina Sewryłło. - Czegoś takiego to człowiek jeszcze nie widział - mówi zza okularów starsza pani... - Po prostu rzeczy podnosiły się i latały.
Wszystko zaczęło się 13 lutego b.r. pod wieczór. W pokoju siedziała pani Helena, jej wnuczka Weronika i ojciec dziewczynki. Nagle z kuchni dobiegł ich hałas. Na podłodze leżał mały talerzyk. Już na oczach zdumionych ludzi drugi talerz przesunął się na koniec stołu i spadł. Za nim następne. Po chwili zaczęły spadać garnki. A potem wywracały się krzesła, ze stolika spadło radio i doniczka. Najbardziej niesamowity był lot solniczki. Wystartowała z kuchni. Po prostu uniosła się w powietrze i po chwili zaczęła lecieć. Wyleciała do przedpokoju, zakręciła i poszybowała do pokoju. Lot zakończyła na meblościance. Leciała bardzo szybko, jakby ją ktoś rzucił. Na meblu widać wyraźny ślad po uderzeniu.

Na cuda najlepsza policja
Po locie solniczki domownicy przestraszyli się nie na żarty. Postanowili powiadomić policję. Komisariat znajduje się niedaleko.
- Skierowaliśmy tam dwóch policjantów. Po jakimś czasie potwierdzili oni oficerowi dyżurnemu, że na Obrońców Westerplatte rzeczywiście dzieją się cuda - opowiada Piotr Murawski, zastępca Komendanta Rejonowego Policji w Malborku.
Kiedy dyżurny odebrał tę wiadomość, na komendzie zrobiło się bardzo wesoło. Nikt nie wierzył własnym kolegom w mundurach. Jednak policjanci upierali się - w mieszkaniu latają przedmioty. Dyżurny w końcu wysłał tam jeszcze jeden patrol. Kiedy kolejnych dwóch policjantów weszło do mieszkania, przeżyli szok. Właśnie ze stolika wystartowała metalowa podstawka pod garnki. Z impetem przeleciała nad głowami funkcjonariuszy, uderzyła w ścianę i opadła na czapkę jednego z nich.
Policjanci biorący udział w akcji nie chcą rozmawiać o wydarzeniach z tej nocy. Potwierdzają tylko to, co się działo.
- Niczego nie będziemy wyjaśniać. Nie wiemy, co to było. Na pewno nie przestępstwo - mówią. Do mieszkania przyjechała policyjna ekipa z kamerą. Nie udało się niestety nakręcić dziwnych zjawisk. Kiedy włączano kamerę, wszystko ustawało. Pojechano po księdza. Kapłan jednak nie zabawił długo w mieszkaniu. Pomodlił się, porozmawiał chwilę i wyszedł. Dziwne zjawiska trwały nadal. Ksiądz Krzysztof nie chce rozmawiać z dziennikarzami.
Kiedy pofrunęło mydło i płyn do mycia naczyń, domownicy postanowili przenieść się do sąsiadki. W mieszkaniu został jedynie ojciec Weroniki. Sąsiadka nie chciała przenocować mężczyzny w swoim domu, a na komisariacie odmówili mu noclegu - człowiek niczego przecież nie zrobił, żeby siedział w celi na pryczy. Wrócił do mieszkania. Na szczęście tam panował spokój. Do rana nic dziwnego się nie działo - aż do powrotu Weroniki. Kiedy dziewczynka weszła do środka, znowu zaczęły spadać talerze, latać butelki ze środkami czystości, przesuwały się buty. Postanowiono, że dziewczynka wyjedzie. Znów zapanował spokój.

Wulkan psychokinetycznej energii?
Weronika mieszka w Nowym Dworze. Opiekuje się nią jej starszy brat Maciek. W przestronnym pokoju wita nas niewysoka blondynka w dresie. Według jej babci to ona sprawiła, że przedmioty przemieszczały się z miejsca na miejsce.
- Ja tego nie chciałam - mówi, podwijając nogi na wersalce. - Nie wpatrywałam się w te rzeczy i nie myślałam, żeby latały. Przecież na samym początku te talerzyki w kuchni spadały, kiedy mnie tam nie było - wyjaśnia rezolutnie. - To się działo jakby obok mnie.
Weronika nie pamięta, żeby w czasie trwania dziwnych zjawisk coś się z nią działo. Czuła się normalnie. - Wszystko widziałam, rozmawiałam ze wszystkimi. Po prostu bałam się, to chyba normalne, nie? Jakby się pan czuł, gdyby przy panu latały mydelniczki? - pyta.
Kilka dni później ekipa telewizyjna TVN chciała nakręcić dziwne zjawisko. Udało im się namówić Weronikę, aby spróbowała coś przesunąć siłą woli.
- Kamerzysta czekał kilka godzin, Weronika starała się coś zrobić i nic. Dopiero po jakimś czasie, już właściwie po spotkaniu, w górę poleciała serwetka ze stolika w przedpokoju - opowiada Maciek, brat dziewczynki. I wtedy coś się stało z Weroniką.
- Tak się dziwnie poczułam, nie umiem tego dokładnie określić, tak jakbym przez chwilę nie była sobą. Nie czułam się źle, ale migotałam i nie mogłam się skupić, serce mi waliło. Nic mnie nie bolało. Miałam takie jakby zaćmienie. Ale to trwało tylko chwilę - opowiada 12-latka.

To nie pierwszy raz
Okazuje się, że wydarzenia, jakie rozegrały się w Malborku w lutym tego roku, to nie pierwsze dziwne zjawiska, jakich rodzina Weroniki była świadkiem. Kiedyś, może rok temu - domownicy nie pamiętają dokładnie - w kuchni wydarzyła się katastrofa. Tak określają to ze śmiechem Weronika, Maciek i jego żona.
- Weszli po coś do kuchni i nagle na podłogę spadły trzy szafki. Takie zwykłe kuchenne szafki, jakie wiszą na ścianach. Wszystko w środku się pobiło. Ale myślałam, że po prostu się urwały - wspomina dziewczynka.
Maciek doskonale pamięta ten dzień.
- Byłem na nią strasznie zły, nawet ją skrzyczałem. No, wiesza się dziewczyna na szafkach, to i zerwała - opowiada Maciek. - Dopiero po kilku godzinach zacząłem o tym myśleć. Sam wkręcałem kołki w ścianę. To były naprawdę mocne kołki. Łapałem się, szarpałem, wieszałem się nawet, żeby sprawdzić, czy są porządnie wkręcone. Taka mała dziewczynka nie mogła ich wyrwać. A poza tym naraz spadły wszystkie trzy szafki - dziwne, prawda?
Później jeszcze dwukrotnie działy się niewytłumaczalne rzeczy. Raz ziarenka prażonej kukurydzy poleciały pod sufit pokoju i powoli, jakby w zwolnionym tempie spadały na podłogę. Natomiast innym razem w kuchni, w czasie smażenia ryb na ziemię zsunął się talerzyk z mąką. A wcale nie stał na brzegu stołu! To działo się w mieszkaniu w Nowym Dworze.

Czy to zdolności, a może choroba
Weronika razem z bratem od kilku dni zastanawiają się nad tym, co się właściwie stało w Malborku. Dość sceptycznie odnoszą się do pojawiających się głosów, że dziewczynka ma zdolności telekinetyczne. - To nie staje się na zawołanie, Weronika nie potrafi skupić się na jakimś przedmiocie i go przestawić - tłumaczy brat dziewczynki. - Ale jednak coś się z nią dzieje.
Weronika od dawna chorowała, choć ostatnio objawy choroby ustąpiły. Trudno powiedzieć, co jej dolega. - Początkowo wyglądało to na przeziębienie - opowiada żona Maćka. - Bóle głowy, osłabienie, stany podgorączkowe. Później jednak wpadała w stany jakby letargu. W czasie tych letargów leżała, patrzyła przed siebie lub błądziła wzrokiem po pomieszczeniu. Nie reagowała na żadne bodźce.
- Weronika bardzo się boi zastrzyków. Zwykle muszą ją trzymać dwie pielęgniarki i lekarz. Krzyku jest przy tym co niemiara, po prostu histeria. Natomiast w czasie tych ataków zupełnie nie reaguje na widok strzykawki. Dostaje zastrzyk uspokajający i dochodzi do siebie.
Dziewczynkę leczono w Elblągu i Lublinie. Lekarze jednak nie potrafią jej pomóc. Udawało im się jedynie przerywać ataki.
- Była prześwietlana, robiono jej nawet EEG. I nic, lekarze twierdzą, że wszystko jest w porządku - mówią domownicy.
Dziewczynka nie jest świadoma dziwnych ataków. - Niczego z nich nie pamiętam, taka czarna dziura. Dopiero jak mi opowiadają, to coś sobie zaczynam przypominać, ale jak przez mgłę.

TOMASZ JUDYCKI
http://www.gwiazdy.com.pl/13_98/23.htm
 
 
Mytoon 
Administrator
misiu okrąglisiu



Pomógł: 6 razy
Wysłany: Wto 23 Paź, 2007 21:02   

Feuchtwangen napisał/a:
Kiedyś głośno było o "magnetycznej dziewczynce" z ul. Westerplatte...


Tak sie składa, ze osobiście doświadczyłem tego zjawiska magnetycznej dziewczynki nie wiedząc jeszcze co potrafi.

Miałem na Szymanowskiego kolegę o ksywce "Świr" (prawdziwy wariat). Miał on siostrę Weronikę (chyba bo już nie pamiętam). Mieszkali razem z matką. Tatuś opuścił ich wybierając butelkę. Pewnego razu mamie się zmarło. powodem był krwiak - pozostałość ze wcześniejszych lat (zdaje się mąż ją uderzył).

Dla rodzinki nastały trudne chwile. Świr został sam z siostrą (chyba wtedy 8 letnią). Dzień po pogrzebie odwiedziłem go z dziewczyną. Trudne chwile bo co ma dwudziestoparoletni chłopak bez pracy zrobić mając jeszcze siostrę pod opieką. Zasiedzieliśmy się prawie do północy. Kiedy wychodziliśmy Świr i jego siostra żegnali nas w korytarzu. W pewnym momencie zaczęła się ruszać klamka od drzwi do łazienki - drzwi poruszały się do przodu i do tyłu. Wszyscy staliśmy w szoku. Wyszliśmy z panieną w milczeniu. Byłem w szoku bo czułem pierwszy raz w życiu, że chyba jednak coś jest z tymi siłami nadprzyrodzonymi. Czułem się jakbym spotkał ducha.

Dodam, że niemożliwe były sznurki, linki itp do ruszania klamka i drzwiami. Atmosfera pogrzebowa nie napawała nas żartami, a i fizycznie było to niemożliwe.

Na drugi dzień znów odwiedziliśmy Świra i jego siostrę. Kiedy siedzieliśmy we czwórkę w pokoju i rozmawialismy, usłyszeliśmy chałas w kuchni. Kiedy tam weszliśmy to ziemniaki z wiaderka były rozsypane na całej podłodze. Do tego w dwukomorowym zlewozmywaku zaszło coś dziwnego - brudne naczynia z jednej komory wylądowały potłuczone w drugiej. Nie potrafię tego wytłumaczyć.

Po jakimś czasie kontakt nam się urwał. Świr poszedł siedzieć, siostra została oddana pod opiekę dziadków.

kilka lat później czytałem o dziwnych rzeczach dziejących sie w mieszkaniu na Westerplatte - latające przedmioty itp. W gazecie było zdjęcie przerażonej rodziny i artykuł. Ja też się przeraziłem. Na zdjęciu z dziadkami siedziała Weronika. Ciarki przeszły mnie po plecach.

O wydarzeniach na Westerplatte chodzą różne plotki. Rozmawiałem z naocznym świadkiem. Dla wielu było by śmieszne co opowiedział, jednak takich jak on obserwatorów było wielu.
_________________
Wielkie dzieła powstają nie dzięki obłędowi, lecz mimo niego.
 
 
 
Kuglow 


Pomógł: 3 razy
Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 11:15   

Tak się składa,ze to co opisał Mytoon działo się w moim bloku,na moim piętrze.Dobrze pamiętam te wydarzenia (właśnie wtedy poznałem Mytoona) które miały tu miejsce.Moja mama pomagała rodzeństwu w tych ciężkich chwilach po śmierci ich matki pani Zofii.Myślę,że to szok wywołał u Weroniki taką reakcję,ale to tylko moje przypuszczenia.
 
 
 
rob3rt 


Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 11:28   

same poznanie Mytoona to już niesamowite zjawisko :mrgreen:

Pamiętam przez mgłę te wydarzenia ale widzę gdzieś ten artykuł w jakiejś gazecie o latających talerzach. Uważam jednak że wszystkie zjawiska są do udowodnienia z naukowego punktu widzenia
_________________

 
 
alix
[Usunięty]

Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 12:49   Latające przedmioty Weroniki z Westerplatte

Sprawa z Weroniką na Westerplatte była głośna w 1998 roku na wiosnę. W fachowej literaturze takie zjawisko, kiedy w domu "same" latają przedmioty nazywa się efektem "poltergeista". Zwykle zdarza się to tam, gdzie mieszkają osoby w wieku dojrzewania.
Nie widziałam tych latających przedmiotów, ale udało mi się odwiedzić babcię Weroniki, u której to się działo oraz samą Weronikę, która wówczas mieszkała z bratem w Nowym Dworze Gdańskim. Była wtedy bardzo ładną dziewczynką z niesamowitymi oczami. Opowiadała o innych niesamowitych rzeczach, które działy się w jej obecności.
Jestem ciekawa, jak potoczyly się dalsze losy Weroniki, co teraz robi i czy nadal towarzyszą jej niezwykłe zdarzenia. Jeśli czyta te słowa - serdecznie ją pozdrawiam!
 
 
duśka 
Administrator



Pomogła: 3 razy
Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 12:55   

A nie telekineza, czy psychokineza?
 
 
alix
[Usunięty]

Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 13:03   Poltergeisty i inne duszki...

duśka napisał/a:
A nie telekineza, czy psychokineza?

"Telekineza" jest określeniem bardziej technicznym. Chodzi o przesuwanie przedmiotów siłą woli. POdobno niektórzy tak potrafią... A o "poltergeistach" mówi się wtedy, kiedy owo przesuwanie przedmiotow nie jest zależne od tego, czy ktoś chce coś przesunąc czy też nie. Jakby "samo" latało. Co ciekawe, "lata" zwykle w obecności pewnych osób, zwykle są to dorastające dziewczynki. W latach 80. XX w. była taka glośna sprawa w Sosnowcu na Śląsku, kiedy ludziom "coś" po prostu zdemolowało mieszkanie. Tam mieszkała 14-letnia chyba dziewczyna, która była mimowolnym powodem owych "demolek". I tak samo jak Weronika sakrżyła się na silne bóle glowy.
 
 
Kuglow 


Pomógł: 3 razy
Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 13:08   

Jakiś miesiąc temu spotkałem ją przypadkowo i pogadaliśmy sobie trochę.Mieszka nadal w N.D.gdańskim i ma się dobrze.Opisywanych tu wydarzeń nie poruszaliśmy,aby nie wzbudzac bolesnych dla niej wspomnień.
 
 
 
Mytoon 
Administrator
misiu okrąglisiu



Pomógł: 6 razy
Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 13:20   

Kuglow napisał/a:
Jakiś miesiąc temu spotkałem ją przypadkowo i pogadaliśmy sobie trochę.Mieszka nadal w N.D.gdańskim i ma się dobrze.Opisywanych tu wydarzeń nie poruszaliśmy,aby nie wzbudzac bolesnych dla niej wspomnień.


Patrz zapomniałem, że wy byliście sąsiadami. W sumie to przez Maćka się poznaliśmy...

A tu link do artykułu o Weronice:
http://www.gwiazdy.com.pl/13_98/23.htm
_________________
Wielkie dzieła powstają nie dzięki obłędowi, lecz mimo niego.
 
 
 
Kuglow 


Pomógł: 3 razy
Wysłany: Sro 24 Paź, 2007 13:30   

Tak właśnie było Mytoonie.Nawet bywałeś wtedy czasami u mnie.Razem z moją mamą pomagaliście Świrowi i Weronice w ciężkich chwilach.
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group