Marienburg.pl Strona Główna Marienburg.pl
Nasze Miasto, Nasza Pasja...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 

Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce dotyczącej "cookies"

Chronimy Twoją prywatność
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w temacie o RODO


Poprzedni temat «» Następny temat
Fascynująca historia
Autor Wiadomość
konto_usunięte
[Usunięty]

Wysłany: Sob 04 Lip, 2009 06:44   Fascynująca historia

Pozwoliłem sobie zacytować całość ciekawego artykułu oraz zamieść wszystkie zdjęcia

http://malbork.naszemiast...ab079993c78866c

Cytat:
Fascynująca historia na wekend: czy odnalezione fotografie sprzed II wojny światowej przedstawiają sowiecki zamach na niemiecki pociąg?

Była to jedna z największych katastrof kolejowych na Pomorzu przed drugą wojną światową. W zamachu terrorystycznym zginęło 29 pasażerów niemieckiego pociągu, jadącego do Berlina przez polski korytarz

Kiedy pewnego dnia zadzwonił do nas Piotr Puchalski, znany kociewski eksplorator i kolekcjoner, poczuliśmy się jak odkrywcy naszej małej, pomorskiej Ameryki. - Wiem, gdzie są zdjęcia z zamachu na Hitlera - powiedział krótko Piotr. - Przeprowadzonego przez partyzantów "Gryfa Pomorskiego" w nocy z 8 na 9 czerwca 1942 r. koło Zblewa. Nigdzie niepublikowane, przechowywane w rodzinnym albumie. Okazało się, że zdjęcia, o których mowa, pokazują - prawdopodobnie - nie mniej ciekawe zdarzenie: sowiecki zamach terrorystyczny.
Niewykluczone, że za tragedią stali zamachowcy z Rosji Sowieckiej Po rozkręceniu szyn parowóz i wagony stoczyły się z ośmiometrowego nasypu pod Starogardem O katastrofach pod Starogardem i Rogowem obszernie pisano w 1925 r.

Po wspomnianym telefonie nie wahaliśmy się - pojechaliśmy do właściciela zdjęć. Odnalezienie nieznanych fotografii dokumentujących jedną z najbardziej tajemniczych akcji pomorskich partyzantów mogłoby się stać historyczną sensacją. I może pomogłoby w znalezieniu odpowiedzi na kilka ważnych pytań.

Człowiek, który miał zlikwidować Hitlera
Jastrzębie, Czarna Woda, Koźmin - w tych kociewskich wsiach od kilkunastu lat odnajdowane są ślady pozwalające na układanie historii Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski". Utworzona dokładnie przed 68 laty, 7 lipca 1941 r., podczas spotkania w Czarnej Dąbrowie organizacja składająca się z kilkudziesięciu grup leśnych i oddziałów partyzanckich, liczących pół tysiąca zbrojnych, przeprowadziła łącznie ponad sto akcji. Partyzanci "Gryfa" zaatakowali m.in. niemieckie lotniska w Rumi i Strzebielinie, przeprowadzili też w 1942 dwie akcje wykolejenia pociągów w pobliżu Zblewa. Wydawali też konspiracyjne pisma. Wśród nich - "Głos Serca Polskiego". Aż do 1990 roku historycy twierdzili, że "Głos Serca Polskiego" to legenda wymyślona przez dawnych partyzantów. Dopiero 45 lat po zakończeniu wojny jedyny egzemplarz "Głosu.." znaleziono w archiwum służb bezpieczeństwa w Bydgoszczy.
::: Reklama :::

W 1996 r. przeżyłam wielką przygodę. Wraz z odkrywcami z fundacji "Latebra", korzystając ze wskazówek historyka Józefa Weltrowskiego, brałam udział w poszukiwaniach ukrytej pod ziemią partyzanckiej drukarni, na której drukowano "Głos...". Niedaleko rodzinnego gospodarstwa Weltrowskich w Jastrzębiu odkopaliśmy ważącą prawie 200 kilogramów gilotynę do cięcia papieru oraz czcionki.

Trzy lata później na strychu swego domu w Czarnej Wodzie Stefan Trzciński natrafił na archiwum "Gryfa Pomorskiego" - amunicję, lornetkę, elementy radiostacji, a nawet wykonane ołówkiem portrety. Dom należał wcześniej do rodziny Szostaków - zamordowanego przez Niemców polskiego policjanta i jego syna Mariana, który - jak wspominali starsi mieszkańcy - musiał uciekać do Anglii po spektakularnej akcji.

Kolejne cztery egzemplarze "Głosu Serca Polskiego" odnalazły się w Koźminie. Ukryto je pod nieco tandetnym, świętym obrazkiem, wyrzuconym na śmieci po rozebraniu starego domu.
Z Koźmina pochodził człowiek-legenda - Stanisław Miszkier. Oficer 2 Pułku Szwoleżerów w Starogardzie, żołnierz Września. Partyzant "Gryfa Pomorskiego", który miał podjąć próbę zlikwidowania Hitlera.

Władysława Karczyńska z Koźmina, choć niedługo będzie obchodzić setne urodziny, ma bardzo dobrą pamięć. Znała osobiście Miszkiera. - Świetnie mówił po niemiecku - mówi pani Władysława. - Bardzo odważny. Ubierał się w mundur SS, wchodził do gospody Burczyka w Koźminie i pił z Niemcami wódkę, wyciągając od nich wiadomości. Walczył, zabijał Niemców, wysadzał pociągi. Zginął w walce z żandarmami w sierpniu 1943 roku. Wraz ze swoją kobietą bronił się w leśnym bunkrze. Zanim poległ, zabił wielu wrogów!
To Stanisław Miszkier dowodził w czerwcu w 1942 r. oddziałem biorącym udział w akcji wysadzenia pociągu, którym przez Pomorze - zdaniem niektórych historyków - miał przejeżdżać sam Adolf Hitler.

"Zginęło 300 żołnierzy i 2 generałów..."
W opowieści o pomorskim zamachu na Hitlera mieszają się fakty, domniemania i legendy.
Fakty to miejsce - tory kolejowe w pobliżu wsi Strych (niedaleko Zblewa) i data - noc z 8 na 9 czerwca. Wtedy to, po rozkręceniu przez partyzantów torów na trasie Chojnice - Tczew, doszło do wykolejenia niemieckiego pociągu specjalnego, jadącego do Berlina. Plan zamachu miał być dziełem komendanta okręgu kościerskiego Polskiej Akcji Powstania, kpt. Stanisława Lesikowskiego, ps. Las. Wykonanie - 20-osobowej grupy przebranych w niemieckie mundury partyzantów, dowodzonych przez Miszkiera i współpracującego z nim trzydziestoosobowego oddziału Jana Szalewskiego, ps. Soból.

W publikacji "Zamach na Hitlera" Wojciech Zawadzki pisze, że akcja miała na celu zlikwidowanie podróżującego z Gierłoży na Mazurach do Berlina Adolfa Hitlera. Czas zamachu wybrano nieprzypadkowo - na początku czerwca 1942 r. zmarł, po zamachu w Pradze, przyjaciel wodza III Rzeszy, Reinhard Heydrich. Partyzantów na nogi postawiła informacja, że Hitler wyrusza pociągiem na planowany na 9 czerwca pogrzeb przyjaciela. Sygnał nadszedł od Bernarda Bukowskiego ps. Buk, pracującego jako kancelista w komendzie wielkiego poligonu "Űbungsplatz Westpreussen" w Chełmach Wielkich koło Brus.

Poluzowano przęsło podtorza, przerwano łączność telefoniczną. O godzinie 2.45 pociąg specjalny runął z nasypu. Wyskakujący ze zmiażdżonych wagonów Niemcy dostali się pod ostrzał karabinów maszynowych. Zginąć miało 300 żołnierzy z gwardii Hitlera Leib Standarte i dwóch generałów. Pech - Hitlera w pociągu nie było.

Pod koniec czerwca na tej samej trasie, w pobliżu Czarnej Wody, "Sobol" ze swoimi partyzantami wykoleił kolejny pociąg, w którym miało zginąć 80 żołnierzy, a 240 zostało rannych. Obie akcje rozwścieczyły Niemców - rozpoczęły się aresztowania, zatrzymano 150 osób, 50 z nich trafiło do obozu w Stutthofie.
Jednak nie wszyscy historycy wierzą w opowieść, która mogłaby się stać scenariuszem dobrego, wojennego filmu.
- Mam wiele wątpliwości - mówi prof. Bogdan Chrzanowski, badający historię II wojny światowej na Pomorzu, z którego wiedzy informacje czerpał Roger Moorhouse, autor książki "Polowanie na Hitlera. Historia zamachów na wodza Trzeciej Rzeszy". - Niedowierzanie budzi między innymi podawana liczba zabitych Niemców. Informacja o 300 żołnierzach i dwóch generałach jest mało realna. To było wykolejenie pociągu, a w tego typu wypadkach ginie kilkanaście - kilkadziesiąt osób.

Dziwnie też brzmią relacje o sygnale kancelisty Buka z "wielkiego poligonu Űbungsplatz Westpreussen w Chełmach Wielkich koło Brus". Z prostego powodu.
- Żadnego poligonu w Chełmach Wielkich w 1942 r. nie było - twierdzi prof. Chrzanowski.
To skąd powtarzana na Pomorzu przez potomków partyzantów "Gryfa" opowieść o zamachu na Hitlera?
- Być może dowódcy celowo przekazywali biorącym udział w akcji, że idą zabić znienawidzonego wodza III Rzeszy? - zastanawia się profesor. - Mogli ich w ten sposób motywować. Proszę napisać, że nie wykluczam całkowicie wersji o zamachu. Sprawa jest niewyjaśniona i wymaga dalszych badań.
W rozwiązaniu zagadki mogłyby pomóc nieznane do tej pory historykom zdjęcia z miejsca katastrofy. Może widać na nich ofiary? Może rozpoznamy generalskie mundury?

Terrorysta zabija na Kociewiu
Właściciel albumu nie chce rozgłosu. Album ma zamiar sprzedać, więc może tylko powtórzyć, co mówił mu nieżyjący już dziadek.
- Od dziecka słyszałem, że te przewrócone wagony to efekt zamachu na Hitlera w Strychu - wręcza nam album. - Nie miałem powodu, by mu nie wierzyć, też za młodu konspirował.
Oglądamy fotografie. Autor zdjęć musiał mieć dostęp do miejsca katastrofy, co nie wskazuje raczej na partyzanta. Bliskie ujęcia pokazują zgruchotane stosy żelastwa, przewróconą lokomotywę. Na jednym z wagonów widać tabliczkę z nazwą stacji docelowej - Berlin.
- Popatrzcie na te mundury, na uzbrojenie żołnierzy - Piotr Puchalski pokazuje kolejne zdjęcie. - To wyraźnie wygląda na wcześniejszy okres. Inną katastrofę.

Kilka godzin później, już po kupnie albumu, delikatnie odklejamy fotografie. Z tyłu, na każdej z nich, widnieje napis: "I.Borkowski Starogard". W czasie okupacji niemieckiej Starogard nosił oficjalną nazwę Preuss. Stargard. Sprawdzamy - przed II wojną światową w stolicy Kociewia, przy ul. Podgórnej mieszkał znany fotograf, Joachim Borkowski. To on musiał wykonać zdjęcia. Na pewno przed wojną. Tylko gdzie?

Odpowiedź znajdujemy u pasjonatów historii kolei, w przedwojennych artykułach i w pracy dyplomowej Semena Czubenki napisanej w 2002 r. na Wydziale Nauk Historycznych UMK w Toruniu. W nocy z 30 maja na 1 czerwca 1925 r., tuż przed północą, pomiędzy stacjami Swarożyn i Starogard (dwa kilometry od miasta) doszło do wykolejenia tranzytowego pociągu pospiesznego z Insterburga do Berlina. Z ośmiometrowego nasypu runął parowóz, wagon służbowy oraz pięć wagonów pasażerskich, w tym jeden sypialny. Na miejscu zginęło 25 osób, cztery kolejne zmarły w szpitalu. 14 odniosło obrażenia, niektórzy bardzo ciężkie.Nie był to zwykły wypadek, ale akt terroryzmu.

Seria niewyjaśnionych zdarzeń
Grzegorz Fey, administrator portalu Wolne Forum Gdańsk, pasjonat historii kolejnictwa, od kilku lat bada ślady tamtej katastrofy.
- Najpierw ogłosiłem w internecie apel - wspomina. - Potem znalazłem artykuł w "Inżynierze Kolejowym" z 1925 r. Materiały na ten temat można też znaleźć w gdańskim Archiwum Państwowym. Okazało się, że katastrofa na Kociewiu wpisała się w całą serię niewyjaśnionych zdarzeń.Przyczyną wykolejenia był zamach - ktoś odśrubował złączki, przesunął szyny, doprowadzając do tragedii.
Rozpętała się burza dyplomatyczna. Niemieckie pociągi przejeżdżały przez polski "korytarz", za co Berlin płacił Warszawie spore pieniądze. Początkowo niemieckie gazety zarzucały nam "zły stan nawierzchni kolejowej". Polski wiceminister kolei Eberhardt wyznaczył 50 tys. złotych nagrody za wskazanie sprawców. W tym samym czasie w ten sam sposób - przez rozkręcenie szyn - spowodowano dwie inne poważne katastrofy kolejowe pociągów w ruchu międzynarodowym. W Rogowie i w Rzezawie. Policja podjęła intensywne śledztwo. Tropy prowadziły m.in. do znajdującego się w niemieckich rękach majątku Kokoszkowy, z którego skradziono lewar , użyty przez zamachowców. Zatrzymano dwóch włóczęgów-recydywistów. Jednak ostatecznie zagadki nie rozwiązano.

Wiele dziś wskazuje, że za zamachami mógł stać wywiad... radziecki. Radca ambasady ZSRR w Paryżu, Grigorij Biesiedowski, który wybrał w 1929 r. wolność na Zachodzie, opublikował wspomnienia m.in. z wcześniejszego pobytu na placówce w Warszawie. Zdradził w nich, że to radziecki wywiad zaplanował serię akcji terrorystycznych i dywersyjnych na początku lat 20. XX w. W tym wybuch w 1923 r. w warszawskiej Cytadeli. Sprawcami byli członkowie Komunistycznej Partii Polski.

Czy w Starogardzie mogli działać komunistyczni terroryści?
- Mało prawdopodobne jest, by Niemcy przeprowadzili prowokację, zabijając swoich obywateli. Polakom, którzy czerpali korzyści z tranzytu przez korytarz, nie zależało na wykolejaniu pociągów - zastanawia się nad motywami Grzegorz Fey. - Za to Sowieci tylko na tym zyskiwali. Problemem jest jedynie udowodnienie czynu. Może ślady znajdą się kiedyś w archiwach?
Na razie nieznane zdjęcia z katastrofy kolejowej trafiły do znanego badacza dziejów Starogardu, dr. Marka Foty, który pracuje nad tą sprawą. I liczy na to, że w końcu dowiemy się, kto i dlaczego rozkręcał tory na Pomorzu. Bo przecież na odkrycia - wielkie, trochę mniejsze - możemy natrafić w każdej chwili. A na niektóre nawet przypadkiem.
Dorota Abramowicz i Edward Zimmermann - POLSKA Dziennik Bałtycki


40_1020180_1_d_4463.jpg
Plik ściągnięto 9226 raz(y) 18,02 KB

40_1020180_2_d_5581.jpg
Plik ściągnięto 9226 raz(y) 15,91 KB

40_1020180_3_d_9156.jpg
Plik ściągnięto 9226 raz(y) 17,4 KB

40_1020180_4_d_2613.jpg
Plik ściągnięto 9226 raz(y) 25,96 KB

 
 
feyg 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Pon 06 Lip, 2009 07:06   

Więcej zdjęć :arrow: na WFG

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group