Marienburg.pl Strona Główna Marienburg.pl
Nasze Miasto, Nasza Pasja...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 

Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce dotyczącej "cookies"

Chronimy Twoją prywatność
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w temacie o RODO


Poprzedni temat «» Następny temat
1807 na Żuławach
Autor Wiadomość
marcin 
Nie ma dublera dla sapera!


Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sro 23 Sty, 2008 12:39   1807 na Żuławach

Fragmenty pamiętników Atnoniego Białkowskiego "Wspomnienia starego żołnierza". Autor spisywał swoje wspomnienia około czterdzieści lat później, po wydarzeniach epoki napoleońskiej - stąd też czasami wkradają się pewne drobne nieścisłości i pomyłki w nazwach. Przypisy są austorstwa historyka wojskowości Władysława Tokarza i pochodzą w wydania z 1903 roku (czasami są opatrzone wsółczesnymi przypisami pochodzącymi z wydania z 2003).

FRAGMENNT POŚWIĘCONY ŻUŁAWKOM
Po kilkudniowym marszu stanęliśmy na koniec we wsi Firstenwerden [61], w punkcie bardzo ważnym ze względu na wysokie położenie i potrzebnym do przeprawy przez Wisłę. Skorośmy tam przybyli, przypadła na mnie kolej zaciągnięcia warty obozowej. Zebrawszy więc oddział przeznaczony na wartę udałem się - będąc przez jednego francuskiego żołnierza zaprowadzonym - na miejsce, gdzie już stała warta francuska. Przybywszy na miejsce znalazłem wartę francuską umieszczoną w izbie u młynarza, którego wiatrak stał niedaleko. Sądziłem, że zmieniam tę wartę, ale dowiedziałem się od oficera, że ja tylko mam rozstawić szyldwachów, tak aby razem z francuskimi stali i w ten sposób nasi oswoili z miejscowością, by później, gdy ci dalej pójdą, miejsce to nie było opróżnione. Skoro wszedłem do izby dobrze ogrzanej, będąc sfatygowanym z marszu i zziębniętym, usiadłszy sobie zdrzymałem się. Przebudzony zostałem później przez podoficera francuskiego, który umiał po niemiecku. Ten mi oświadcza, że oficer od warty prosi mnie z sobą do kolacyi. Ja będąc rozespany, usiadłszy do stołu jadłem z apetytem. Kiedy dano pieczyste, którego zjadłem ze dwa kawałki, sądziłem, że jem zająca. Gdy mięso zdawało mi się zbyt miękkie i śliskie i mdłe, zacząłem się lepiej temu mięsu przypatrywać. Kiedy zobaczyłem nogi od mniemanego zająca zupełnie innej maści - bo była pstrokata - zrobiło mi się jakieś obrzydzenie. Nie dojadłszy drugiego kawałka położyłem nóż i widelec. Spostrzegłszy to oficer pyta mnie, dlaczego nie jem. Podziękowałem mu i przybliżyłem się do podoficera, który umiał po niemiecku. Ten pyta mnie czy wiem, co jadłem, a na odpowiedź moją, że się domyślam, powiedział mi, że to jest kot, ale przy tem zachwalał, że nie ma wyborniejszego mięsa jak kocie. Jeszcze gorzej mnie zemdliło, ale oficer spostrzegłszy to prosił, abym wina się jeszcze napił. Ponieważ wino było wytrawne, przeto cokolwiek lepiej mi się po niem zrobiło. Pozostałe szczątki owego kota oficer oddał warcie, która najdrobniejszymi kawałkami się dzieliła, jak najlepszym przysmakiem. Około północy Francuzi zebrawszy szyldwachów i udali się w marsz, a Polacy pozycye te zajęli stojąc tu parę tygodni aż do Wielkiego Tygodnia przed Wielkanocą [62].
W Wielką Środę przed wieczorem zapowiedziano nam, aby wcześnie pójść spać, bo około północy mamy być w pogotowiu do marszu. Gdy zbliżył się ten czas, wystąpiliśmy pod wałem Wisły. Trzeba wiedzieć, że Żuławy są doliną, środkiem której Wisła przechodzi otoczona dwiema odwiecznemi groblami, czyli wałami, i gdy przyjdzie wiosna mieszkańcy tameczni pilnują, aby rzeka w którym punkcie nie przerwała grobli, bo w takim razie wszystko by zatonęło. Sądziliśmy, że w tym punkcie, to jest pod Firstenwerden, przeprawiać się przez Wisłę będziemy z powodu, że na wale, pod zasłoną jednego zabudowania ustawiono na faszynach [63] ogromne baterye, wystawione naprzeciw nad Wisłą leżącej wsi o nazwie Grynberg [64], w której to wsi także już zastaliśmy wał ufortyfikowany i działa zaciągnięte. Ale inaczej się stało. Kazano nam pójść poza wałem w górę Wisły, a uszedłszy około mili drogi przybyliśmy do wioski Route Bude, także leżącej nad Wisłą. Tam nakazano nam zaczekać i rozdano żołnierzom po szklance wódki, około kwaterki trzymającej. Później, skoro czas nadszedł, wsiedliśmy na berlinki [65]. Na każdą berlinkę zmieściła się jedna kompania Francuzów i jedna Polaków. Gdy już wszystko było gotowe, nakazano największą cichość. Posuwaliśmy się z wodą kierując się nieznacznie pod brzeg przeciwny, czyli lewy Wisły, a czas był tak doskonale wyrachowany, że tylko co dnieć zaczynało przybyliśmy do wsi Grinberg [64].
Gdy za pomocą rozjaśniającego dnia szyldwachy pruskie stojące na wałach spostrzegli nas, zaczęli nasamprzód krzyczeć:
- Wer da?! Wer da?! (Kto tam?!) - a później: - Raus! Raus! (Wynosić się!) - a żaden nie strzelił, tak że my do lądu otwarcie przybijali. Nareszcie wystąpiła pruska warta spoza wału i ta dopiero zaczęła strzelać. Na nieszczęście nasze brzeg był tak płytki, żeśmy berlinkami przybić do brzegu nie mogli, a Prusaków coraz więcej przybywało i obsypywali nas kulami, samymi będąc ukryci za wałem. My odpowiadaliśmy z berlinek stojących bokiem do brzegu, jednakowoż nie mogliśmy rozwinąć naszej siły. Byliśmy skupieni, tem więcej nas przeto ginęło. Nasi dowódcy krzyczą:
- W wodę!
A zatem, wziąwszy broń i patrontasze do góry, wskoczyliśmy z burty do wody.
Mieliśmy iść wodą więcej jak pięćdziesiąt kroków, a Prusacy gromadzili się i coraz gęstszym ogniem razili. Bylibyśmy niezawodnie odparci, gdyby nie baterya po drugiej wówczas stronie Wisły, pod Firstenwerden, która przez rozebranie zabudowania, maskującego ją poprzednio, teraz odsłoniętą została. Ogień przeszło dwudziestu dział spędził Prusaków. My tymczasem opanowaliśmy brzeg, a skoro dostaliśmy się do wału, posłużył nam on za parapet, skąd zaczęliśmy sypać ogień.
W spierani od bateryi z przeciwnego brzegu w krótkim czasie wyparliśmy całą załogę Grinbergu [64] i wzięliśmy sześć sztuk dział, do których nieprzyjaciel nie miał przygotowanych koni. Ludzie natomiast wpakowawszy się w błoto z działami, takowe zostawić musieli, w ten sposób wpadły w ręce nasze wraz z 700 niewolnika. Reszta załogi, rozsypawszy się po zarośniętej okolicy ucieczką się, ratowała.
Po posunięciu się w dyrekcyi ku Gdańskowi, uszedłszy z pół mili napotkaliśmy w jednem zabudowaniu dwie kompanie piechoty pruskiej. Zabudowanie było w kwadrat murowane pod dachówką, murem otoczone, na którym były sztachety, a za którymi stali Prusacy i bronili przystępu.
Kiedy dowódca batalionu francuskiego posłał parlamentarza, aby broń złożyli, nie chcieli nawet przypuścić takowego, odpowiadając strzałami, co zatrzymało nasze posuwanie się. Ale nasz dowódca spostrzegł, że między oblężonymi nie ma żadnego oficera; tylko jakiś brzuchaty podoficer czy feldfebel najwięcej się uwijał. Rozkazał dobrze strzelającym żołnierzom swoim powchodzić na dachy przyległych domów i wskazanego podoficera na cel brać. Ten śliczny pomysł koniec położył bitwie, bo jak tylko feldfebla zabito natychmiast cała gromada hurmem do bramy udała się i otworzyła. Wskutek tego wzięliśmy 400 ludzi i zapasy żywności nagromadzone w tym budynku, i tak bez przeszkody żadnej udaliśmy się dalej.



[61] Dwie wiorsty od punktu, gdzie Wisła się dzieli na Wisłę i Elbląską Wisłę (Szkarpawę - przyp.red.), jest rzeczywiście wieś Fürstenwerden (Fürstenwerder: Żuławki - przyp. red.). Tylko dlaczego wojsko szło od Tczewa do tej wsi kilka dni, nie rozumiem, bo całej przestrzeni jest tylko 56 wiorst (wiorsta - 1,0668 km). Pewniej, że autor zapomniał, bo całego marszu było tylko jeden dzień. W opowiadaniu Białkowskiego, przydzielonego do brygady Schramma, odnajdujemy tylko wiadomości o działaniach cząstkowych. Dla wyjaśnienia więc operacji wojsk polskich dodamy, że gen. Kosiński zdobył przedmieście Stolzenberg, a Legia Północna - Langenfurth. Dzięki niedbalstwu Badeńczyków, zajmujących przedmieście Scheidlitz, w Wielki Czwartek nieprzyjaciel podczas wycieczki pobił z początku Polaków i zabrał im dużo niewolnika (wówczas został wzięty do niewoli D. Chłapowski). Później pod osobistem dowództwem marszałka Lefebvre odparto wycieczkę.
[62] W 1807 roku Wielkanoc była 29 marca, a zatem Wielka Środa była 25 tm. (Błąd Tokarza: Wielkanoc była 27 marca - przyp.red.)
[63] Umocnienia ze snopów wikliny lub powiązanych gałęzi (przyp. red.).
[64] Autor zapomniał - wsi z takiem nazwiskiem tu nie ma, a naprzeciw Fürstenwerder jest wieś Szőnbaum (Drewnica - przyp. red.).
[65] Statek rzeczny (przyp. red.).
_________________
"Powiedzieć komuś idiota, to nie obelga, lecz diagnoza" - J. Tuwim

www.TwierdzaGdansk.pl
Ostatnio zmieniony przez marcin Sro 23 Sty, 2008 12:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
marcin 
Nie ma dublera dla sapera!


Pomógł: 1 raz
Wysłany: Pon 21 Kwi, 2008 09:29   

I ilustracja do tekstu w postaci map z epoki: pierwsza z 1803/4, druga z 1820.

A za kilka dni kolejna poracja przygód Antoniego Białkowskiego na Żuławach czyli ciąg dalszy pamiętników.

zulawki1803-4.JPG
Plik ściągnięto 4715 raz(y) 62,7 KB

zulawki1820.JPG
Plik ściągnięto 4715 raz(y) 67,19 KB

_________________
"Powiedzieć komuś idiota, to nie obelga, lecz diagnoza" - J. Tuwim

www.TwierdzaGdansk.pl
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group