Marienburg.pl Strona Główna Marienburg.pl
Nasze Miasto, Nasza Pasja...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 

Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce dotyczącej "cookies"

Chronimy Twoją prywatność
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w temacie o RODO


Poprzedni temat «» Następny temat
Bunt internowanych w więzieniu w Kwidzynie 14 sierpnia 1982
Autor Wiadomość
konto_usunięte
[Usunięty]

Wysłany: Nie 19 Sie, 2007 08:03   Bunt internowanych w więzieniu w Kwidzynie 14 sierpnia 1982

Bunt internowanych w więzieniu w Kwidzynie 14 sierpnia 1982

Źródło informacji:
Krzyżak z e-kwidzyn.pl oraz link

Artykuł sprzed 5 lat:

Cytat:
Kwidzyn 1982 - zapomniany epizod
2002-08-23

W zeszłym tygodniu, w cieniu nieporównanie ważniejszych historycznych wydarzeń związanych z wojną 1920 roku, przeszła niezauważona pewna okrągła, 20. rocznica

Mówić będziemy o najnowszej historii Polski i o pewnym, może niezbyt ważnym, epizodzie z tej historii, ale zapomnianym i wartym pamiętania.

Prof. Jerzy Eisler: W zeszłym tygodniu, w cieniu nieporównanie ważniejszych historycznych wydarzeń związanych z wojną 1920 roku, przeszła niezauważona pewna okrągła, 20. rocznica wydarzenia, o zupełnie innym ciężarze gatunkowym, ale jednak wydaje mi się, że wartego przypomnienia. Chodzi mianowicie o bunt internowanych w więzieniu w Kwidzyniu 14 sierpnia 1982 roku.

Że stalinizm był bestialski, okrutny, brutalny, my wszyscy się właściwie pogodziliśmy, co do tego nie ma już sporu, nikt nie dyskutuje, a obraz stanu wojennego i w ogóle historii po ’56 roku w historii Polski jest coraz bardziej idealizowany. Nie było już zbrodni, a w każdym razie nie były tak częste jak w stalinizmie. Naturalnie zdarzyły się po drodze, jak się ładnie mówi, takie tragedie jak Grudzień ’70 czy stan wojenny, ale zawsze mogło być gorzej. Prezentowano je zawsze jako mniejsze zło. Zawsze była alternatywa dużo bardziej okrutna, dużo bardziej krwawa.

Otóż bunt w Kwidzyniu nie był pierwszym. Wcześniej miały już miejsce bunty – jeszcze w zimie: w lutym, marcu, bunty internowanych w Wierzchowie Pomorskim i w Iławie. Podłoże było zawsze takie samo: straż więzienna traktowała internowanych jak więźniów – jak kryminalistów. Oczywiście nie zawsze, nie wszystkich i nie we wszystkich zakładach. Najlepiej do opinii publicznej przedarł się obraz obozu, w którym znajdowali się intelektualiści, gdzie były – jak mówiono – wieczory PEN Clubu, dyskusje, wielkie nazwiska naszej kultury i nauki. Tam rzeczywiście było może więcej niż znośnie. Choć trudno mówić o warunkach więziennych jako dobrych, był to ośrodek wypoczynkowy, ładnie położony, wyżywienie było nienajgorsze i tak dalej, i tak dalej.

Natomiast w więzieniach internowanych często internowanych traktowano właśnie jak więźniów. Problemem była na przykład kwestia, czy drzwi do cel mają być w ciągu dnia otwarte, czy zamknięte. W Kwidzyniu przetrzymywani byli działacze przede wszystkim zakładowi. Nie wymienimy wielkich nazwisk działaczy prominentnych komisji krajowych szczebla centralnego. Miałem okazję z jedną z tych osób rozmawiać – osobą pracującą dzisiaj w Płocku, w Zakładach Petrochemicznych „Orlen”. Byli to działacze głównie szczebla zakładowego i regionalnego.

Przebieg buntu, może nawet bardziej niż buntu – jego pacyfikacji, jest porażający. Do tłumienia protestu wezwano na teren zakładu również oddział straży pożarnej z Kwidzynia. I myślę, że warto zacytować wspomnienie Romana Gałucha, wtedy komendanta Straży Pożarnej w Kwidzyniu: „Wjechałem na teren obozu. Miejscowa straż stała już z hydrantami na dziedzińcu. Strażnicy spychali internowanych do pawilonów. Jakiś człowiek stał na dachu. Dwóch milicjantów ściągnęło go stamtąd i zaczęło bić: pała, kop, pała, kop. Maltretowali strasznie. Moi chłopcy zaczęli płakać. Widok pokrwawionych ludzi i znęcających się nad nimi milicjantów przekraczał powoli granice mojej wytrzymałości. Widziałem w życiu wiele nieszczęść, ale to wszystko były wypadki losowe. Tym razem byłem świadkiem bestialstwa. Bito nie tylko na zewnątrz”.

Mało kto wie, ale w PRL, w procedurach wewnętrznych MO, szerzej – w procedurach MSW, nie można było używać w zasadzie pałek w pomieszczeniach zamkniętych. To oczywiście brzmi surrealistycznie. Wiemy, ilu ludzi bito w komisariatach, komendach, a nawet w samochodach – w Nysach, a jednak pałki wolno było używać tylko na terenie twardym – jak mówiono. Tymczasem mamy opisy, relacje katowania ludzi wewnątrz. Jeden z internowanych opowiadał, że wyselekcjonowane osoby ponownie przeganiano przez „ścieżki zdrowia”. Przypomnę: „ścieżka zdrowia” to makabryczny stwór z pamiętnego 1976 roku – szpalery bijących pałkami milicjantów, przy czym katowano bijąc po głowie, plecach, nerkach, kopiąc w genitalia, nawet gdy pobici leżeli już na podłodze.

„Również w celach bito internowanych, każąc niszczyć plakaty, symbole religijne i związkowe. Bito strasznie. Wiele cel po parę razy. Niektórzy zasłaniali się stołkami, jednak pod uderzeniem pałki deski rozlatywały się. Jeden z internowanych, zbity już trzykrotnie, gdy po raz czwarty otwarły się drzwi, dyktował koledze testament. Mówił, że nie wytrzyma kolejnego katowania”. Inny internowany wspominał: „Jednemu z bitych kazano klęczeć, innemu całować buty. Znęcali się nad 19-letnim Radkiem Sarnickim z Zamościa – podrzucali go do góry i spuszczali na beton, potem cisnęli na łóżko, zaczęli go na nowo okładać pałkami. Po jednym z uderzeń w skroń, doznał obrażenia, które skończyło się trepanacją czaszki”. Tak się składa, że akurat papiery medyczne Radosława Sarnickiego z Zamościa miałem kiedyś w ręku, miałem okazję czytać. To rzeczywiście porażająca lektura.

Dlaczego o tym mówię? Nawet sam fakt rocznicy byłby wart przypomnienia, że to 20 lat temu w Polsce działo się takie bestialstwo. Ale jest jeszcze coś. Wtedy pojawiło się zjawisko, z którym stykamy się częściej, a które jest z psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia fascynujące. Otóż wiedza o tym, co się wydarzyło w Kwidzyniu w żaden sposób nie mogła dotrzeć do świadomości społecznej. Nie chodzi mi, oczywiście, o cenzurę, blokowanie informacji. Byłbym banalny, cenzura jest oczywista. Ale nawet ludzie z kręgów szeroko rozumianej opozycji solidarnościowej, ludzie sympatyzujący z podziemną „Solidarnością” mówili: No przecież to niemożliwe, to musiało być przejaskrawione. Albo w najlepszym razie: Zasłużyli sobie pewnie – stawiali się, rozrabiali, byli nieposłuszni. Dlaczego tak było? Wydaje się, że dużą rolę odgrywał pewien czynnik. Wiadomo, że wielu z nas – to trzeba uczciwie powiedzieć – w PRL-u żyło jakby w dwóch światach: tym oficjalnym i tym mniej oficjalnym. Ci sami ludzie byli na przykład dziennikarzami drugoobiegowej prasy i pracowali w radiu, telewizji czy w oficjalnych gazetach. Ci sami naukowcy wykładali na uczelniach i często bardzo mocno byli związani z podziemiem. Nie przyjęcie do wiadomości, że ludzie, z którymi się spotykamy – nasi redaktorzy naczelni, nasi rektorzy czy nasi dyrektorzy – mogą mieć coś wspólnego z ludźmi, którzy wydali polecenie takiej brutalnej rozprawy, było mechanizmem obronnym. Nikt z nas nie chce mieć nic wspólnego z łajdakami, zbrodniarzami, draniami. I wydaje mi się, w tym przypadku zadziałał taki mechanizm, oczywiście nie pierwszy i nie ostatni raz w historii, ale warto o nim pamiętać, gdy mówimy: To niemożliwe, na pewno było inaczej, na pewno sobie zasłużyli, to jest jednostronna relacja. Jakże często jest to nasza obronna reakcja przed przyjęciem do wiadomości, że nasza strona – mówiąc kolokwialnie i nieładnie przed mikrofonem – mogła popełnić świństwo, a nawet coś więcej – niegodziwość, a w skrajnych przypadkach choćby pośrednio mieć związek ze zbrodnią.
 
 
hxbryda 


Wysłany: Nie 19 Sie, 2007 11:28   

Chodziłem do Ogólniaka, kiedy miały miejsce opisywane wydarzenia. Pamiętam, że wiele się o tym mówiło. Słyszałem o bestialstwie mundurowych.Biciu,przeganianiu boso po potłuczonym szkle,strącaniu internowanych z dachu strumieniami wody pod ciśnieniem(podobno strażacy odmówili obsługi polewaczek).O ścieżkach zdrowia też słyszałem,ale niewiele mi to mówiło.Kilka miesięcy później poczułem na własnej skórze jak to smakuje.To prawda,że tylko pierwsze uderzenia tak naprawdę bolą,ale w przypadku "pał szturmowych" czuje się każde uderzenie tak samo dotkliwie-mimo adrenaliny.Dwie sine szramy po każdym uderzeniu utrzymywały się przez kilka dni.Koszmar bicia i przesłuchań może zrozumieć tylko osoba, która tego doświadczyła. To bolesne,że wielu nie chce pamiętać o tym co działo się wtedy- z różnych względów. Ja to rozumiem. Mózg ludzi ma zdolność do wypierania tego co niewygodne albo bolesne. Nie zwalnia to jednak nas z obowiązku pamiętania.

zomo_53.jpg
Plik ściągnięto 8165 raz(y) 24,27 KB

zomo_47.jpg
Plik ściągnięto 8165 raz(y) 20,05 KB

zomo_46.jpg
Plik ściągnięto 8165 raz(y) 22,45 KB

_________________
hybryda
 
 
hxbryda 


Wysłany: Nie 19 Sie, 2007 13:37   

Kilka miesięcy później poczułem na własnej skórze jak to smakuje.

Wróć pomyłka-kilkanaście dni później poczułem na własnej skórze jak to smakuje.Pamięć selektywna. To już ćwierć wieku.

gorąco pozdrawiam
_________________
hybryda
Ostatnio zmieniony przez hxbryda Nie 19 Sie, 2007 13:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group